Onigiri. Dobry początek

We wszechświecie iskrzy w ostatnim czasie od podsumowań, postanowień noworocznych, celów na nowy rok i metod ich wyznaczania. My tak trochę pod prąd, a trochę nie.
Nie będziemy nic podsumowywać ani zwierzać się z naszych planów, ale naszymi onigiri delikatnie wpasujemy się w ogólny trend. Na wielu listach i w wielu głowach bowiem pojawi się cel: utrata wagi / piękna figura / posiadanie talii/ pokazanie się bez stresu w kostiumie kąpielowym. Samo się nie zrobi, jak wiadomo.
Często niechcący szkodzimy sobie w tej kwestii nie przywiązując wagi do regularnych posiłków, a to kwestia kluczowa. Najlepiej jest jeść 4 – 5 niedużych posiłków dziennie, bo dzięki temu nasz metabolizm się „rozpędza” co oznacza, że komórki mają stały dostęp do składników odżywczych i energii, które zużywane są na bieżąco, czyli nic nie jest magazynowane czy odkładane (wiadomo w jakiej postaci).
Tymczasem w swojej praktyce dietetycznej Anita czesto spotyka się z osobami, które „jedzą mało”, bo „tylko” dwa razy dziennie, natomiast te posiłki są zazwyczaj bardziej obfite. Niestety, jeśli tak się odżywiamy nasz organizm przełącza się na funkcjonowanie w trybie awaryjnym. Powoduje to zwiększenie tendencji do magazynowania tłuszczu, czyli w konsekwencji, do tycia. A tego nie chcemy, prawda?

Jeśli chcemy dobrze wyglądać to warto o to zadbać, stąd nasza dzisiejsza propozycja bo onigiri to sycący, zdrowy, wartościowy i smaczny posiłek, który możemy zabrać ze sobą do pracy czy spacer z dzieckiem. Ma tę zaletę, że nie potrzebujemy lodówki do przechowywania ani mikrofalówki, by go podgrzać.
Istotne też jest też to, że bardzo trudno się nimi pobrudzić, co w niektórych okolicznościach stanowi dużą wartość.
Onigiri świetnie sprawdzają się też w podróży czy na wycieczce – kiedy Anita z Krystianem podóżowali po Japonii (jak było – można zobaczyć tutaj) codziennie rano kupowali sobie na wynos zieloną herbatę i kilka „kanapek” czyli onigiri właśnie w jednym ze sklepów 7-Eleven, które są tam bardzo popularne. Ponieważ sushi jest tam dostarczane co kilka godzin, jest zawsze świeże i pyszne – to niewątpliwa zaleta. Wadą było to, że wszystkie onigiri opisane były po japońsku, w związku z czym nigdy nie wiadomo było na co się trafi – ale zawsze było fajnie.

Niech nadchodzący rok będzie dla Was dobry, niech będzie jak onigiri: zdrowy, dobry, treściwy, trochę egzotyczny. I z niespodzianką:) – tego Wam życzymy.

Adriana i Anita

 

onigiri, sushi

onigiri, sushi

 

onigiri, sushi

 

kulinarna strona mocy

Adriana i Anita

Stylistka i fotograf żywności - z miłości do jedzenia - to jedna. Dietetyk z pasji, twórca przepisów - z miłości do gotowania (i jedzenia) - to druga. Znamy się i działamy razem od zawsze, bo jesteśmy siostrami. Thanks Mum:)