Tak, trzydzieści. Niby nie tak dużo (do Nowej Zelandii lecieliśmy czterdzieści pięć godzin, na Reunion też sporo i jeszcze do tego zgubili nam bagaże), ale jednak niemało. Czego się jednak nie robi, żeby spełnić męskie marzenia…;)
Tak, trzydzieści. Niby nie tak dużo (do Nowej Zelandii lecieliśmy czterdzieści pięć godzin, na Reunion też sporo i jeszcze do tego zgubili nam bagaże), ale jednak niemało. Czego się jednak nie robi, żeby spełnić męskie marzenia…;)