Rumiane jak Jagna czyli praktyczne wykorzystanie literatury pięknej przy obróbce termicznej kotletów jaglanych

Kotlety z kaszy jaglanej przybyły do mnie za pośrednictwem mediów elektronicznych – nasza najmłodsza siostra – Amelia pochwaliła się, że wymyśliła kotlety, ponieważ rozgotowała niechcący kaszę jaglaną. A że dziewczyna ma fantazję i doświadczenie, należało przetestować. Testujcie i Wy.

Jej wersja jest bardziej „fit”, trzeba to sobie powiedzieć, ponieważ por nie jest duszony, tylko surowy. Kiedy zobaczy moją wersję, a zwłaszcza słowo „masło” pewnie obedrze mnie ze skóry. Nie czas jednak jeszcze na martwienie się tym, ponieważ na razie nie wybiera się w odwiedziny. A do czasu przyjazdu pewnie jej przejdzie. Mam nadzieję.

Ale do rzeczy: kiedy w końcu nadszedł dzień próby i przystąpiłam do robienia kotletów, początkowo wszystko układało się doskonale: przepis prosty, wszystko jasne. Problem pojawił się po włożeniu ich do piekarnika.
Kiedy? – myślę – kiedy już? Czas mija, a one jakieś takie nie bardzo. Piszę więc do siostry, a ona mi na to: „Mają być śliczne”. Hmm, trochę mało informacji, piękno to pojęcie względne (jeden pan nawet powiedział „Piękno jest w oku patrzącego”).
Proszę więc o doprecyzowanie, a ona mi pisze „Mają być rumiane jak Jagna”. Niby wszystko jasne, ale że lubię mieć wszystko czarno na białym, pytam:”Jagna kiedy? W okresie prosperity czy jak ją wywozili na taczkach?”. Bo moim zdaniem, jest różnica. Na to pytanie siostra nie była uprzejma mi odpowiedzieć, zajęta już pewnie czymś innym i zostałam sama nie z jednym dylematem, a z dwoma.
O ile z kolorem i czasem pieczenia kotletów sobie poradziłam, to, niestety, dylemat drugi  wciąż aktualny.

Kotlety z kaszy jaglanej

Kotlety z kaszy jaglanej

kulinarna strona mocy

Adriana i Anita

Stylistka i fotograf żywności - z miłości do jedzenia - to jedna. Dietetyk z pasji, twórca przepisów - z miłości do gotowania (i jedzenia) - to druga. Znamy się i działamy razem od zawsze, bo jesteśmy siostrami. Thanks Mum:)